Komentarze: 0
Nasz marudny Jareczek jest z pewnością człowiekiem nietuzinkowym i trochę nietypowym jak na te czasy (czytaj: romantyk, gatunek wymierający). Jest przy tym wrażliwy, zabawny, a także nieco szarmancki. IQ pana Marudy jest oczywiście ponad przeciętną :-) Niby wszystko ok, ale jednak przy tych wszystkich swoich zaletach, Marudka ma problemy z kobietami. Wydawałoby się, że my właśnie szukamy takich mężczyzn jak Jarek, a nie tępych dresiarzy z furą i komórą. Ale tak swoją drogą, czy kobiety są istotami, które w ogóle da się zrozumieć??? Chyba jest to bardzo trudne, gdyż sama jestem kobietą, a i tak miewam problemy sama ze sobą i nie rozumiem, o co mi chodzi. No więc sprawa przedstawia się tak, że obecnie moje kontakty z Marudą są raczej przyjacielskie i pozbawione wątku miłosnego. Jest tak dlatego, że sama podjęłam taką decyzję i związałam się z kimś innym. Myślałam, że w takiej sytuacji możliwa jest przyjaźń na linii Maruda-Eleanor, ale chyba się przeliczyłam. Czytając jego bloga, doszłam do wniosku, że już wcale nie jestem tam osobą wyjątkową, a moje miejsce zajęła Anastazja (zapewne osoba miła, dobroduszna i uczuciowa). Chyba taka powinna być naturalna kolej rzeczy, takie są prawa na tym świecie. Nie powinnnam mieć do nikogo pretensji, bo sama takiego wyboru dokonałam. A może jestem trochę jak ten pies ogrodnika? A może właśnie tutaj wychodzi problem Marudy??? Otóż, gdy kobieta go dopiero poznaje, jest dla niej niesamowitym facetem, który wszystkie myśli tak pięknie układa w słowa. Następnie staje się dla niego osobą wyjątkową, dla której mógłby zrobić praktycznie wszystko. Dostanie nawet kilka wierszy lub wirtualnych karteczek (i nie tylko). Zostanie zaszczycona także cudownymi opowiadaniami. Tak by the way - wiem, że Jarek ma na pewno wyższe ambicje, ale sprawdziłby się w pisaniu tego typu historyjek o podtekście erotycznym. Idzie mu to naprawdę sprawnie i może poszczycić się niesłychaną fantazją. Doszłam także do wniosku, że jeśli równie dobrze potrafi wcielać słowa w czyn, to żadna kobieta nie pożałowałaby upojnej nocy u jego boku ;-) I znowu przez te swoje dygresje zboczyłam z tematu. Otóż w kolejnym etapie znajomości ta cała romantycna otoczka zaczyna w końcu przeszkadzać. Męczące staje się słuchanie o tym, jak cudowną osobą się jest, dostawanie tych karteczek i wierszy. A poza tym nasza szurnięta podświadomość wie już, że "zwierzyna" jest nasza i daje sygnał, że nie musimy się wysiliać. Wiadomo także, że nikt nie lubi łatwych łupów, a najbardziej podniecająca jest niepewność. Wtedy jeszcze nie jesteśmy przekonane, czy dla faceta jesteśmy całym światem i to motywuje nas do dalszego działania-polowania, co jest bardzo ekscytujące. Tu chyba właśnie leży problem Marudki, bo za szybko daje kobiecie do zrozumienia, że jest jego jedyną, wymarzoną, najukochańszą etc. Troszkę dystansu nie zaszkodzi, a na pewno podsyci i urozmaici emocje ;-) Teraz właśnie, gdy wiem, że w Twoim życiu jest inna, czuję się troszkę zazdrosna. Nie mam już tej świadomości, że jestem dla Ciebie jedyna. M.in. dlatego też, w jakimś stopniu, powstał ten blog - miałam potrzebę, żeby trochę o sobie przypomnieć. Cholera, widzisz, tak to właśnie działa... Aha jest jeszcze kwestia spotkania. Może tu właśnie, Marudo, za bardzo naciskasz... choć może to tylko ja bywałam taka oporna? Hmm odpowiedź na to pytanie pozostawiam Tobie. Aha i nigdy się nie śpiesz...