Archiwum 25 lutego 2004


lut 25 2004 >>Marudowych rozważań ciąg dalszy<<
Komentarze: 0

Nasz marudny Jareczek jest z pewnością człowiekiem nietuzinkowym i trochę nietypowym jak na te czasy (czytaj: romantyk, gatunek wymierający). Jest przy tym wrażliwy, zabawny, a także nieco szarmancki. IQ pana Marudy jest oczywiście ponad przeciętną :-) Niby wszystko ok, ale jednak przy tych wszystkich swoich zaletach, Marudka ma problemy z kobietami. Wydawałoby się, że my właśnie szukamy takich mężczyzn jak Jarek, a nie tępych dresiarzy z furą i komórą. Ale tak swoją drogą, czy kobiety są istotami, które w ogóle da się zrozumieć??? Chyba jest to bardzo trudne, gdyż sama jestem kobietą, a i tak miewam problemy sama ze sobą i nie rozumiem, o co mi chodzi. No więc sprawa przedstawia się tak, że obecnie moje kontakty z Marudą są raczej przyjacielskie i pozbawione wątku miłosnego. Jest tak dlatego, że sama podjęłam taką decyzję i związałam się z kimś innym. Myślałam, że w takiej sytuacji możliwa jest przyjaźń na linii Maruda-Eleanor, ale chyba się przeliczyłam. Czytając jego bloga, doszłam do wniosku, że już wcale nie jestem tam osobą wyjątkową, a moje miejsce zajęła Anastazja (zapewne osoba miła, dobroduszna i uczuciowa). Chyba taka powinna być naturalna kolej rzeczy, takie są prawa na tym świecie. Nie powinnnam mieć do nikogo pretensji, bo sama takiego wyboru dokonałam. A może jestem trochę jak ten pies ogrodnika? A może właśnie tutaj wychodzi problem Marudy??? Otóż, gdy kobieta go dopiero poznaje, jest dla niej niesamowitym facetem, który wszystkie myśli tak pięknie układa w słowa. Następnie staje się dla niego osobą wyjątkową, dla której mógłby zrobić praktycznie wszystko. Dostanie nawet kilka wierszy lub wirtualnych karteczek (i nie tylko). Zostanie zaszczycona także cudownymi opowiadaniami. Tak by the way - wiem, że Jarek ma na pewno wyższe ambicje, ale sprawdziłby się w pisaniu tego typu historyjek o podtekście erotycznym. Idzie mu to naprawdę sprawnie i może poszczycić się niesłychaną fantazją. Doszłam także do wniosku, że jeśli równie dobrze potrafi wcielać słowa w czyn, to żadna kobieta nie pożałowałaby upojnej nocy u jego boku ;-) I znowu przez te swoje dygresje zboczyłam z tematu. Otóż w kolejnym etapie znajomości ta cała romantycna otoczka zaczyna w końcu przeszkadzać. Męczące staje się słuchanie o tym, jak cudowną osobą się jest, dostawanie tych karteczek i wierszy. A poza tym nasza szurnięta podświadomość wie już, że "zwierzyna" jest nasza i daje sygnał, że nie musimy się wysiliać. Wiadomo także, że nikt nie lubi łatwych łupów, a najbardziej podniecająca jest niepewność. Wtedy jeszcze nie jesteśmy przekonane, czy dla faceta jesteśmy całym światem i to motywuje nas do dalszego działania-polowania, co jest bardzo ekscytujące. Tu chyba właśnie leży problem Marudki, bo za szybko daje kobiecie do zrozumienia, że jest jego jedyną, wymarzoną, najukochańszą etc. Troszkę dystansu nie zaszkodzi, a na pewno podsyci i urozmaici emocje ;-) Teraz właśnie, gdy wiem, że w Twoim życiu jest inna, czuję się troszkę zazdrosna. Nie mam już tej świadomości, że jestem dla Ciebie jedyna. M.in. dlatego też, w jakimś stopniu, powstał ten blog - miałam potrzebę, żeby trochę o sobie przypomnieć. Cholera, widzisz, tak to właśnie działa... Aha jest jeszcze kwestia spotkania. Może tu właśnie, Marudo, za bardzo naciskasz... choć może to tylko ja bywałam taka oporna? Hmm odpowiedź na to pytanie pozostawiam Tobie. Aha i nigdy się nie śpiesz...

eleanor : :
lut 25 2004 >>Humane<<
Komentarze: 0

You walk on by
without feeling to your stroll
You walk alone
Compromise
it's just another contradiction
You're not alone
There's a place
you've run away
that is in your heart
it is in your heart
In your heart
Your love again
There's a place to be afraid
THere's another chain to hold
and you don't know
You need it by your side
just let him know
Your hell is when you dream
and I'm awake
Look into your heart
Deep into your heart
In your heart
Your love again
There is none for
Love is not afraid
In your heart
Your love again

eleanor : :
lut 25 2004 >>Dzień jak każdy inny<<
Komentarze: 0

...Z tym wyjątkiem, że przesiedziałam przed kompem chyba rekordową liczbę godzin. Ciągle coś mi nie pasowało z grafiką, a poza tym stabilność tego bloga raczej nie jest najlepsza. Może niedługo poszukam jakiegoś innego serwera, ale niestety większość z nich jest płatna. A z kasą ciężko z tym miesiącu i nawet rachunek za komórkę wolałabym mieć w miarę niski. Z drugiej strony zaś to trochę samolubne korzystać zawsze z tego, co darmowe i jeszcze narzekać, że nie działa tak, jak powinno, prawda? Hmm no cóż, ale tu jest Polska - kraj, w którym zwykli ludzie nie zarabiają kokosów. Dorobić się można tylko będąc politykiem lub gangsterem - oni na problemy finansowe na pewno nie narzekają. Cholerka, ale zboczyłam z tematu, miało być coś o tym dniu, a nie o Millerze i mafii pruszkowskiej ;-) W każdym bądź razie, zaraziłam się nieco blogowaniem, nie wiem tylko, czy ktoś w ogóle będzie to czytać? ;-) Nawet jeśli nie, to nie szkodzi, bo piszę głównie dla siebie i własnej przyjemności, a klepanie w klawiaturę idzie mi trochę sprawniej niż pisanie długopisem. No więc dziś nie wydarzyło się nic ciekawego, a miałam taki ambitny paln pójścia do biblioteki! Trzymam już jedną książkę chyba od września, ale najlepsze jest to, że nawet jej nie przeczytałam. Aż strach się bać, co te panie bibliotekarki mi zrobią ;-) Pewnie dostanę dożywotni zakaz wypożyczania czegokolwiek! Potem starsza wróciła i z pracy i zachowywała się, jakby nic się wczoraj nie stało (a była dzika awantura z byle powodu). Następnie byłam umówiona z Jasią, żeby przerobić trochę zadać maturalnych z matmy, bo sama chyba nie miałabym motywacji, żeby się za to zabrać ehhh :( Stwierdziła, że jestem lepsza od jej pozostałych "uczniów", więc może jednak nie zostanę sprzątaczką? (choć szczerze mówiąc, to chyba nawet sprzątać dobrze nie potrafię :D) Potem wróciłam do blogowania, a przy okazji nadarzyła się rozmowa z Marudą na GG, co ostatnio jest niezwykłym rarytasem! Pan Maruda bowiem rzadko kiedy bywa w Wa-wie, a jeśli już, to pracuje do późnej nocy i nie ma czasu na kompa. Choć może trochę przesadzam, jeśli wziąć pod uwagę obszerność jego bloga oraz liczbę wielbicielek, które bardzo chętnie komentują każdą notkę i zostawiają całusy hmm ;) Ciekawe też, czy któraś z tych pań zawita kiedyś na mojego bloga...? Dalsza część rozważań po tej rozmowie nastąpi jutro, gdyż dziś jestem już nieco zmęczona od tego gapienia się w monitor. Mam nadzieję, że przyśni mi się coś miłego. I Marudzie też ;-)

eleanor : :
lut 25 2004 >>A za oknem szaro-biało<<
Komentarze: 0

Zima bywa naprawdę bezczelna! Obecnie temperatury z pewnością nie są zadowalające, a jakby tego było mało, to jakiś czas temu zaczął sypać śnieg. Trochę to irytujące, gdyż pewnie za parę dni znów zrobi się ciepło, a my będziemy się taplać po kolana w błocie :/ Gliwice o tej porze roku raczej nie znależą do najładniejszych, chyba, że są oglądane pod osłoną nocy. Wtedy wszystko nabiera jakiejś magii i przywołuje we mnie pozytywne wibracje. Gdybym tylko miała odpowiedni aparat, to zrobiłabym obszerną sesję pt. Gliwice nocą. Ciekawe oświetlone kościoły, pomniki, inne budynki... To właście lubię - gotycki klimat i urok nocy. Kolejną rzeczą, którą lubię, jest jesień. Żółto-czerwono-brązowe liście i świadomość nadchodzącej śmierci, niszczącej prawie każdy element przyrody. To także chętnie uwieczniłabym na zdjęciach, ale niestety muszę jeszcze długo poczekać. Ciekawe kiedy nadejdzie wiosna? Wydaje mi, że ta pora roku jest w mieście niezwykle fałszywa. Niesie nadzieję, że narodzi się coś nowego i pięknego, a tak naprawdę ma zapach spalin... Chyba Śląsk to kraina powoli wymierająca, jedyne, co tu powstaje to supermarkety. One niedługo będą otaczać nas ze wszystkich stron, podczas, gdy zieleń jest konsekwentnie niszczona. Coraz mniej zostaje miejsc, w których można się odciąć od hałasu, pobyć trochę w samotności... Może to paradoksalne, ale mimo wszystko lubię Gliwice. Tutaj się urodziłam i wychowałam, tutaj mam przyjaciół i część rodziny. Wśród wszechogarniającej brzydoty potrafię odnaleźć coś niezwykłego i pięknego. Jeśli miałabym się stąd przeprowadzić, to tylko do Krakowa (Maruda - pamiętasz?). To miasto jest cudowne, ma taki magiczny i hipnotyczny klimat, że ciężko się od niego oderwać. Fakt faktem, że już dawno tam nie byłam, ale mam zamiar to zrobić, gdy tylko zawitają do nas pierwsze wiosenne promyki słońca, gdy zakwitnie pierwsza zielono-szaro-miejska trawa... Tęsknię.

eleanor : :
lut 25 2004 >>No to może coś o mnie?<<
Komentarze: 0

Imię: Justyna (Justeczka lub Eleanor)
Data urodzenia: 12.11.85
Wzrost: ok 168 cm
Oczy: piwne
Włosy: kolor ciężki do zdefiniowania

LUBIĘ:
- jesień
- noc
- długie, czerwone paznokcie
- soczyste pomadki
- gotycką muzykę
- internet
- spanie do południa

NIE LUBIĘ:
- gdy ktoś mi rozkazuje
- wczesnego wstawania z łóżka
- trudnych dni ;)
- marchewki z groszkiem
- brazylijskich "tasiemców"

NAJWAŻNIEJSZE TO:
- mieć przyjaciół
- mieć kogoś do kochania ;-)
- wierzyć w siebie
- znaleźć sobie hobby

eleanor : :